Dziennik miotu 'F' - narodziny!
- Magda Strus
- 20 lut 2024
- 2 minut(y) czytania
Zaczęło się właściwie już we wtorek wieczorem. Mania miała ewidentne bóle rozwierające, widać było, że macica rozpoczęła pracę i przesuwa maluchy do wyjścia. Potrwało to ok 4 godziny i reszta nocy minęła gładko. Chociaż nie muszę zapewne pisać, że spałam w pełnej gotowości budząc się na każde stęknięcie ;).
Środowy dzień minął spokojnie, dużo spacerowałyśmy, żeby ułatwić przygotowania organizmu.
Na kontrolnym USG okazało się, że maluchy mają się dobrze, tętna są w porządku, a rozwarcie jest już 7mm (czyli wieczorne męczarnie nie poszły na marne ;).
W środę już prawie nic nie chciała zjeść, wieczorny pomiar temperatury wskazał 36,8st co wskazywało, że coraz bliżej do godziny zero. Wieczorem znów zaczęły się skurcze, które z przerwami trwały całą noc. Nad ranem w czwartek temperatura spadła do 36,2st, co oznaczało, że mamy już typowy, przedporodowy spadek. Spodziewałam się zatem, że jak tylko zacznie rosnąć, poród powinien się rozpocząć.
Cały czwartek trwałyśmy w oczekiwaniu. Mania już nic nie jadła, zaczęła oczyszczać jelita, dużo czasu spędziłyśmy na spacerowaniu po naszych łąkach oraz odpoczynku i podsypianiu.
Ok. godziny 18, pojawiają się intensywniejsze skurcze, Mania zaczęła przekopywać legowisko i dyszeć. I tak ok godz. 22.50 pojawia się na świecie pierwszy szczeniak!
Później pracujemy całą noc i tak:
22.50 - piesek biało-czarny (pomarańczowa obróżka) - 436g
23.25 - piesek biało-pomarańczowy (morska obróżka) - 553g
23.50 - piesek biało-pomarańczowy (fioletowa obróżka) - 327g
00.50 - piesek biało-czarny (czerwona obróżka) - 445g
1.50 - suczka biało-czarna (różowa obróżka) - 453g
3.45 - piesek biało-pomaranczowy (czarna obróżka) - 535g
6.50 - suczka biało-pomarańczowa (limonkowa obróżka) - 452g
8.10 - suczka biało-czarna (żółta obróżka) - 497g
9.15 - suczka biało-pomarańczowa (granatowa obróżka) - 460g
9.25 - suczka biało-pomarańczowa (szara obróżka) - 458g
20.30 - pies biało-pomarańczowy (złota obróżka) - 510g

Do rana jak widać szło nam nieźle - generalnie skurcze nie były zbyt silne, ale Mania dzielnie sobie radziła z rodzeniem kolejnych maluchów.
Niestety po urodzeniu 10 szczeniaka, wszystko stanęło. Wiedzieliśmy, że w środku jest jeszcze 1 szczenię (z wyliczeń na RTG). Suka była już bardzo zmęczona, więc czekaliśmy na wznowienie akcji. Niestety pomimo podania kroplówek i oksytocyny, skurcze nie wróciły.
Po konsultacjach z wetem i zaprzyjaźnionymi hodowcami, podjęliśmy decyzję, że nie ma już co czekać i trzeba wykonać cesarskie cięcie dla dobra Mamy i maluchów.
Na szczęście wszystko poszło gładko, i zarówno Marynia jak i ostatni chłopak mają się dobrze!
Po powrocie do domu i kilku pracowitych dniach i nocach, możemy śmiało powiedzieć, że wszystko idzie dobrze! Maluszki ładnie przybierają, Mania jest cudowną matką i na szczeście ma dużo pokarmu.
W następnym wpisie przedstawimy dzieciaczki osobiście :)
Dziękujemy wszystkim którzy trzymali za nas kciuki! Teraz już tylko będę zalewać Was słodkimi fotkami :D!
تعليقات